Pozostał spory niedosyt
18.08.2018 r. Astra Ustronie Morskie - Wiekowianka Wiekowo 1:0 (0:0)
Skład: Markowski Adrian - Wojciech Z., Łopata Sylwester, Gogół Paweł, Szczygieł Piotr kpt., Sorbian Daniel, Sobura Zbigniew, Stępniak Krzysztof, Zawolik Damian, Kowalski Damian i Lipski Marcin
Rezerwowi: Szmajdziak Łukasz i Szmajdziak Bartosz
Nieobecni: Kapała Marek i Kaszubski Bartłomiej (wyjazd na urlop), Krupski Dariusz i Śniadecki Wojciech (leczą kontuzje), Otto Damian (sprawy osobiste), Szewczyk Fabian i Zoruk Michał (nie stawili się na zbiórce)
Żółte kartki: Sobura Zbigniew i Zawolik Damian
Po środowej wysokiej porażce z Darłovią ze sporymi obawami przystępowaliśmy do dzisiejszego spotkania. Tym bardziej, że w dalszym ciągu mamy spore kłopoty kadrowe. Po fatalnym występie kilka dni temu przemeblowana została obrona, do której powrócił Piotr Szczygieł i Sylwester Łopata, i jak pokazał mecz było to bardzo dobre pociągnięcie trenera. Bardzo dobrze w bramce spisywał się Adrian Markowski, i gdy jeszcze do tego dodamy powrót do drugiej linii Damiana Zawolika i dobrą grę tej formacji, to można było po cichu liczyć także na dobrą grę całego zespołu. I tak też w rzeczywistości było. Byliśmy dzisiaj inną drużyną niż trzy dni temu, drużyną która grała konsekwentnie i bardzo uważnie w obronie. Dość powiedzieć, że w pierwszej połowie miejscowi nie potrafili wypracować sobie dogodniej sytuacji bramkowej. Widać było, że są oni mocno sfrustrowani takim stanem rzeczy. Wiedzieliśmy, że po przerwie mocnej na nas natrą i byliśmy na to przygotowani. Jednak w 51 minucie w sporym zamieszaniu pod naszą bramką gospodarze zdobywają dość przypadkową bramkę. Idąc za ciosem dwie minuty później przeprowadzają bardzo groźną kontrę, ale na posterunku jest Adrian Markowski, który wygrywa pojedynek sam na sam z napastnikiem Astry. I to było wyszystko na co było dzisiaj stać gospodarzy. Zespół nasz uwierzył, że można osiągnąć tu dobry rezultat, i coraz mocniej zagrażał bramce miejscowych. W 62 minucie po rogu bitym przez Krzysztofa Stępniaka piłka po główce Daniela Sorbiana minimalnie minęła poprzeczkę. Dwie minuty później po wolnym strzał Pawła Gogóła mija minimalnie, ale tym razem słupek. Gospodarze nie mogący sobie poradzić z naszymi zawodnikami bardzo często uciekali się do fauli, na które niestety także często nie reagował sędzia główny. Najbardziej poniewieranym był szybki Damian Kowalski. W 85 minucie doszło do bardzo, ale to bardzo kontrowersyjnej sytuacji, mającej jak się później okazało decydujący wpływ na końcowy wynik. Po faulu na będącym w polu karnym Marcinie Lipskim sędzia główny, będący kilka metrów od całego zdarzenia podyktował rzut karny, przeciwko czemu bardzo głośno zaprotestowali miejscowi. Po kilku minutach przepychanek i konsultacji z asystentem sędzia główny zmienił swoją pierwotną decyzję i uznał, że był to faul ale przed polem karnym i podyktował rzut tym razem wolny. Fakt, że odwrócony plecami do bramki przyjmujący piłkę Marcin Lipski upadł tuż przed polem karnym, ale atak od tyłu obrońcy zaczął się jeszcze w polu karnym, a kwestia miejsca upadku to już prawa fizyki. Jeżeli jak wynika z tego sędzia zmienił swoją decyzję co do miejsca, a nie co do samego przewinienia , to dlaczego nie dał temu zawodnikowi żółtej kartki, która wyrzucała go z boiska (miał już jedną). Bardzo dobrze bity przez Krzysztofa Stępniaka rzut wolny z nawyższym trudem wyłapał bramkarz gospodarzy. Mimo, że do końca naciskaliśmy gospodarzy, która momentami ograniczała się tylko do lagowania piłek nie udało się zmienić niekorzystnego dla nas rezultatu. Zawodnikom trzeba podziękować za ambitną i konsekwetną grę do końca, co nie było łatwe, bo przecież graliśmy na sztucznej nawierzchni, która swiom zapachem bardziej przypominała zakład wulkanizacyjny niż boisko do piłki nożnej.