Niespodziewane emocje w samej końcówce
16.09.2020 r. KS Sieciemin - Wiekowianka Wiekowo 3:4 (1:1) br. Szynkowski Grzegorz x2, Ponurko Mateusz i Stępniak Krzysztof po 1
Skład: Markowski Adrian - Kruk Dominik, Gogół Paweł, Wieczorek Adrian, Kowalski Damian, Zawolik Damian, Ponurko Mateusz, Śniadecki Wojciech (od 46 min. Madejek Maksymilian), Szynkowski Grzegorz, Stępniak Krzysztof kpt., Woronkowicz Dominik (od 63 min. Sorbian Daniel)
Rezrwowi: brak
Nieobecni: Szczygieł Piotr, Lipski Marcin i Sobura Zbiegniew (leczą kontuzje), Pooch Dominik i Pawlicki Tomasz (sprawy osobiste)
Chyba niezbyt skoncentrowani przystąpiliśmy do tego spotkania, bo już od 2 minuty przegrywaliśmy 0:1 po samobójczej bramce Adriana Wieczorka, która była efektem wcześniejszego błędu popełnionego przez Dominika Kruka. Bojowo nastawieni gospodarze jeszcze przez kilkanaście minut ostro nacierali na naszą bramkę, ale zbiegiem czasu to my zaczęliśmy głównie za sprawą mocno pracujacego w środku pola Mateusza Ponurko odzyskiwać inicjatywę. W 26 minucie bramkarz gospodarzy Robert Popławski obronił strzał z dystansu właśnie Mateusza, ale dwie minuty później był bezradny, gdy piłka po jego drugim strzale wylądowała w okienku jego bramki. Na początku drugiej połowy gospodarze mogli znowu objąć prowadzenie, ale na przeszkodzie stanał Adrian Markowski, który sparował piłkę na poprzeczkę. Jak mówią piłkarze niewykorzystane sytuacje się mszczą i tak też było, i tym razem. W 51 minucie po dośrodkowaniu trochę przypadkowym Damiana Kowalskiego zamykający akcję grajacy trener Grzegorz Szynkowski technicznym strzałem dał nam prowadzenie. Od tego momentu niepodzielnie pamowaliśmy na boisku, a następne bramki były tylko kwestią czasu. W 75 minucie po zagraniu tym razem z prawej strony Damiana Kowalskiego piłka po strzale Grzegorza Szynkowskiego uderzyła w słupek i wpadła przy drugim do bramki. Dziesięć minut później w zamieszaniu podbramkowym najwięcej sprytu i zimnej krwi zachował Krzysztof Stępniak podwyższając nasze prowadzenie na 4:1 i chyba nikt z obecnych nie liczył, że w tych kilku ostatnich minutach może się nam coś złego przydarzyć. Gospodarze nie mający już zbyt wielu sił cały czas starali się górne piłki kierować w nasze pole karne, co jak się później okazało było za sprawą naszego bramkarza bardzo korzystne dla nich. Po jego ewidentbych błędach w 87 i 90+1 zrobiło się nagle tylko 4:3 dla nas. Na nasze szczęście gospodarze nie mieli już więcej sił by coś wiecej zrobić i mimo 5 doliczonych minut wynik już nie uległ zmianie. Tak to już czasami bywa, że z bohaterów robimy się czasamni antybohaterami, ale trzeba umieć z tego wyciągać wnioski by iść do przodu.