7 BRAMEK OSADNIKA
Nieobecni: Szynkowski Grzegorz (kontuzja), Lipski Marcin (choroba), Śniadecki Wojciech, Szczepaniak Mateusz (sprawy osobiste)
Żółte kartki: Husejko Dominik
Miejski Klub Sportowy Osadnik Myślibórz powstał w 1947 roku, a dzisiejszy mecz był pierwszym spotkaniem w historii obu klubów. Gospodarze przyjęli nas gościnnie i z wielką ciekawością słuchali naszych informacji o klubie i miejscowości. Kiedy dowiedzieli się, że Wiekowo liczy obecnie około 210 mieszkańców nie za bardzo nam wierzyli. Poprosili nas także o wskazanie na mapie, gdzie to jest i jak tam dojechać. I na tym właściwie można zakończyć pozytywne wiadomości z tego spotkania, bo mimo solennych zapewnień naszych zawodników, że nie będzie to wyłącznie wyjazd turystyczny, był odwrotnie. Mimo wbijanych do głowy na odprawie zaleceń i uwag wydaje się, że zawodnicy nasi wyszli na mecz całkowicie zdekoncentrowani. Już w 1 min. po błędzie fatalnie grającego w tej rundzie Dariusza Krupskiego mogliśmy tradycyjnie już na początku meczu stracić bramkę. Całe szczęście, że strzał minimalnie minął słupek naszej bramki. W 5 min. po podaniu Dominika Husejki, groźnie obok górnego rogu strzelał Marcin Parus. Od 5 do 15 minuty posiadaliśmy zdecydowaną przewagę, a w polu karnym gospodarzy kilka razy porządnie się zakotłowało. Zabrakło jednak zimnej krwi by to wykorzystać. Gospodarze w 16 min. po rzucie wolnym z około 25 m. trafili w słupek. My odpowiedzieliśmy akcją lewą stroną pary Krzysztof Stępniak i Marcin Parus. Po dośrodkowaniu tego ostatniego zamykający akcję Dominik Husejko najpierw trafił w słupek, ale dobitka wylądowała w bramce gospodarzy. Kiedy wydawało się, że to my przejęliśmy inicjatywę dwie minuty później tracimy bramkę. Zawodnik gospodarzy posiadający piekielnie daleki wyrzut z autu wrzucił ją na środek naszego pola. Do długo lecącej piłki bez przeszkód ze strony naszych środkowych Pawła Gogóła i Kamila Kępki doszedł napastnik gospodarzy i główką tuż przy słupku mimo rozpaczliwej interwencji Adriana Włodyki umieścił ją w naszej bramce. Minutę później po katastrofalnym błędzie tej samej pary było już 2:1 dla gospodarzy. Z daleka widać było, że dla naszych zawodników mecz się skończył. Niecelne podania, brak komunikacji, straty piłek zakończyły się w 33 min. po błędzie Krzysztofa Stępniaka i bierności obrony stratą trzeciej bramki. Chwilę później Adrian Włodyka wygrywa pojedynek sam na sam, ale w 38 min. pozostawiony sam przez naszych obrońców po akcji środkiem pola już nie dał rady. Trzeba uczciwie powiedzieć, że był dzisiaj wystawiony na ciężka próbę i w zasadzie nie ponosi winy za żadną z puszczonych bramek, wszystkie je należy zapisać na konto pozostałych zawodników ze szczególnym wyróżnieniem całej obrony. Drugą połowę po burzy jaka przeszła w szatni podczas przerwy zaczęliśmy z postanowieniem chociaż częściowego zmycia blamażu z pierwszej połowy i przez prawie 15 min. przeważaliśmy. Ale w 57 min. po stracie piłki i akcji znowu środkiem pola tracimy piątą bramkę. Dwie min. później po akcji lewą stroną i dośrodkowaniu zamykający akcję Krzysztof Stępniak posyła piłkę do bramki gospodarzy. W 63 min. słabo grający podobnie jak cała drużyna Dariusz Krupski główką zagrywa przed polem karnym do przeciwnika i jest już 6:2. Minutę później po akcji prawą stroną i ograniu całej obrony Adrian Włodyka po raz siódmy wyciąga piłkę z siatki. Zmiany dokonane przez gospodarzy oraz pilnowanie wyniku spowodowało, że już do końca meczu to my mieliśmy przewagę, którą w 88 min. po karnym w wykonaniu Dominika Pooch zamieniliśmy na bramkę. Jeszcze w 90 min. groźnie strzelał Szymon Rogala, który jak na kapitana przystało cały czas mobilizował kolegów i dawał z siebie wszystko. Do niego Adriana Włodyki i po części Dominika Poocha można mieć najmniej zastrzeżeń. Co nie znaczy, że byli dobrzy. Pozostali byli cieniami zawodników jakich znamy, i aż szkoda było potrzeć jak męczyła ich gra. Złe przyjęcia piłki, niecelne podania, wręcz niechęć do gry były aż nadto widoczne. Postronny obserwator mógł odnieść wrażenie, że po porostu więcej oni nie umieją, ale my wiemy, że to nie prawda. Co się więc dzieje w głowach naszych zawodników?. Czy to tylko ludzka słabość i niemoc, czy też coś więcej. Aż strach bierze mówić, ale wygląda to na jakąś zmowę i pokazanie kto tu rządzi. Mamy jednak nadzieję, że jest to tylko brak formy co się zdarza nawet najlepszym. Trzeba uczciwie powiedzieć, że tak grając to nawet z A klasą byśmy nie wygrali. Cały problem leży w głowach zawodników, a rolą trenera jest to zmienić, ale czy jest to obecnie możliwe?