Kolejny rekord pobity
I pomyśleć, że jeszcze kilka kolejek temu Ci sami zwodnicy potrafili ogrywać liderów 4 ligi. Co się stało…że się…..nie udało???? To pytanie do zawodników.Ina Goleniów – Wiekowianka Wiekowo 8-1 (3:0) br. Gliński Grzegorz
Skład: Marek Kapała , Paweł Gogół, Bartłomiej Nowak, Patryk Mikita (od 61 min. Dawid Hyjek), Wojciech Sieradzki, Szymon Rogala – kpt., Dominik Pooch, Marcin Parus (od 57 min. Grzegorz Gliński), Grzegorz Szynkowski, Krzysztof Stępniak, Marcin Lipski (od 75 min. Zbigniew Sobura),Nieobecni: Dariusz Krupski (kontuzja), Mateusz Szczepaniak, Kamil Siwicki i Patryk Tulin (grali w j. starszych), Szymon Kubicki (zaprzestał treningów)Po ostatnich kilku wysokich porażkach do Iny jechaliśmy z wielkimi obawami, które jak pokazuje końcowy wynik były w pełni uzasadnione. Wysokiej porażki przynajmniej nie będziemy uzasadniać złym stanem nawierzchni lub za wysoką temperaturą. Płyta boiska była świetnie przygotowana, a przed meczem i przez całą pierwszą połowę padał lekki deszcz, co tylko mogło zachęcać do dobrej gry. Być może naszym wytłumaczeniem będzie tylko to, że mecz był rozgrywany w niedzielę, bo wielu zawodników niespecjalnie wyglądało, co tłumaczyli oglądaniem do późnych godzin nocnych finału Ligi Mistrzów. Mecz, co przewidywał trener zaczął się od gwałtownych ataków Iny. My mieliśmy za zadanie przetrwać ten napór bez straty bramki. Ale co innego mówić, a co innego robić. W 6 minucie po akcji prawą stroną, błędzie Patryka Mikity i braku krycia przez środkowych obrońców zamykający akcję napastnik Iny lekkim strzałem głową nie bez pomocy naszego bramkarza dał prowadzenie gospodarzom. Po tej początkowej nawałnicy gra się wyrównała i w 27 minucie co prawda za sprawą błędu obrony i bramkarza Iny o mały włos nie wyrównaliśmy, ale zmierzającą do bramki piłkę w ostatniej chwili złapał bramkarz gospodarzy. Dziesięć minut później rozklepana zostało nasza obrona i było 2:0. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy po ogromnym zamieszaniu i serii błędów naszych obrońców tracimy trzecią bramkę. O naszej słabości niech świadczy fakt, że przez pierwsze 45 minut nie oddaliśmy strzału w światło bramki. Na drugą połowę wyszliśmy nastawieni na uważną grę by nie stracić dalszych bramek i próbami szybkich kontrataków. Ale dzisiaj to było zadanie nie wykonalne dla naszej drużyny. W 54 minucie po rzucie rożnym nie pilnowany zawodnik Iny strzałem z rogu pola karnego umieszcza po raz czwarty piłkę w naszej bramce. W 68 minucie wprowadzony kilka minut wcześniej Grzegorz Gliński technicznym strzałem z około 20 metrów strzela dla nas pierwszą, jak się potem okazało honorową bramkę. O pozostałych minutach meczu lepiej nie pisać i szybko zapomnieć. Podobnie jak to było w Chociwlu cała drużyna stanęła i czekała na końcowy gwizdek sędziego. Po koszmarnych błędach Wojciecha Sieradzkiego (2), Pawła Gogóła, Marka Kapały i kompletnym braku wsparcia przez pozostałych zawodników gospodarze dołożyli nam jeszcze cztery bramki i najwyższa w historii IV ligowych występów porażka stała się faktem. Wyglądało to tak jakby zawodnicy odwalali pańszczyznę i starali się jak najmniejszym nakładem sił odfajkować ten i kilka poprzednich meczy. W tej chwili nie ma zespołu, a jest grupa obcych sobie ludzi, mająca wzajemne pretensje do wszystkich i do wszystkiego, w której brakuje gości z jajami, którzy w ciężkich chwilach, które przecież w trakcie rozgrywek mają wszystkie zespoły potrafili by pociągnąć grę, ale po co najlepiej jest się położyć i płakać, że mamy krótką ławkę rezerwowych, że koledzy są be, że to wszystko wina prezesa itp.. Potrzebna jest dogłębna i szybka analiza takiej postawy i wyciągnięcie prawidłowych wniosków. Jest to zadanie dla trenera i zarządu klubu. Wytworzyła się jakaś nienormalna sytuacja. Zawodnicy jadący na mecz dyskutują o zakładach piłkarskich, prowadzą rozmowy telefoniczne nawet w przerwie meczu, a po jego zakończeniu w drodze powrotnej pieniądze przeznaczone na obiad część z nich przeznacza na zakup piwa i jego konsumpcję w drodze powrotnej, są mocno rozbawieni. Czyżby był to nowy sposób na stres pomeczowy. Ostatnio nawet jeden z zawodników pocieszał prezesa, że są w tej lidze inni, którzy jeszcze wyżej przegrywają mecze, ale to chyba marna pociecha. Mało w tym wszystkim jest profesjonalizmu i takiej zwykłej ludzkiej uczciwości i pokory, ale może to takie czasy i tacy zawodnicy.
Komentarze
ps. Oczywiście jest też kilku normalnych, ambitnych chłopaków dla których gra jest przyjemnością, a dorobienie sobie paru groszy dodatkowym atutem a nie sensem życia i funkcjonowania w Wiekowiance.
Jeśli jedna się z umowy nie wywiązuje (poza kilkoma meczami w tej rundzie) to niby z jakiej paki druga ma płacić za taką nędzę?
Według mnie powinno być tak – przed sezonem ustalamy: wyjściówki niskie, symboliczne. Premia za utrzymanie wyższa. Jest utrzymanie – jest dodatkowa kasa, jest 1-7, 1-9 czy coś w tym stylu jest gówno a nie kasa. Proste.
Czas uderzyć pięścią w stół, pożegnać część zawodników, na ich miejsce przyjdą inny, młodsi, TAŃSI. Nie dawać żadnej kasy za wyjście na boisko, zwłaszcza jak się wychodzi chwiejnym krokiem jak słyszałem. Ustalić system premiowania ZA WYNIK!!!
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.